Views: 18
Urban jungle, czyli styl inspirowany bujną zielenią, z trendu staje się klasykiem. Chodzi tu o coś więcej niż o popularność ozdobnych roślin. To efekt szerszego zjawiska – umacniającego się zwrotu w kierunku naturalnych materiałów, surowców i produktów w każdym obszarze życia.
Pierwsze skojarzenie z urban jungle to piękna rozłożysta monstera, z okrągłymi i jednocześnie misternymi liśćmi. Ale właściwie nie chodzi o to, by rośliny były egzotyczne, czy na pokaz. Słowo jungle – dżungla – można odczytywać jako zachętę do tego, by zieleni było dużo, by rozprzestrzeniała się niemal na własną rękę, zajmowała ważne centralne miejsce w domu. Lub na balkonie czy tarasie.
Styl urban jungle to, rzecz jasna, nawiązanie do natury. Nic więc dziwnego, że w sąsiedztwie roślin pojawiają się drewno, kamień, płótno – czyli naturalne materiały oraz kolory nawiązujące do przyrody – kolory ziemi, beże, brązy, biel, zieleń czy błękity. Odcienie przygaszone czy przykurzone – na przykład ceglany zamiast czerwonego.
Łąka na balkonie? Czemu nie
Widzimy, że dbałość o przyszłe zielone miejsca w domu pojawia się już na etapie projektu i to wcale nie tylko wtedy, gdy do dyspozycji mamy dużą działkę na ogród. Czasem jest odwrotnie – gdy przestrzeni jest mniej, na przykład jest balkon albo taras – to chcemy wykorzystać ją jak najlepiej – mówi Dariusz Pruszkowski, doradca techniczny w firmie Styropmin.
Jednym z przejawów tej dbałości jest odpowiednie przygotowanie miejsca, tym bardziej, że nawet jeśli zamierzamy aranżować zieloną oazę tylko na balkonie, coraz więcej z nas ma wizję daleko wykraczającą poza rośliny w skrzynkach. Sięgamy po rośliny pnące, rośliny odstraszające owady (komary), które chętnie sadzimy w dużych grupach. Niektórzy próbują odtworzyć miniaturę łąki z polnymi kwiatami, również z myślą o owadach, np. pszczołach. Inni próbują hodować pomidory (owszem, nawet na balkonie).
To wszystko sprawia, że potrzebujemy dużych donic, skrzyń, możemy myśleć o jakiś konstrukcjach wypełnionych ziemią, które jednak będą częścią balkonu czy tarasu. I wreszcie dużo roślin to dużo podlewania, a więc dużo wody.
Balkon czy taras nawet bez roślin to miejsca narażone na oddziaływanie deszczu, śniegu, generalnie wody, jeśli dodamy do tego roślinność to po prostu musimy zapewnić izolację – to znaczy zarówno hydroizolację, jak i odpowiednią izolację termiczną – podkreśla Dariusz Pruszkowski.
Co to znaczy odpowiednią? Z materiałów o podwyższonej odporności na wilgoć. To na przykład linia styropianów Hydromin, produkowanych przez Styropmin. Dwa rodzaje płyt – Hydromin i Hydromin Super – mają nie tylko tego rodzaju właściwości, powierzchnię, która ułatwia odprowadzanie wody (dzięki specjalnej strukturze tworzą się kanaliki drenażowe), ale i dużą wytrzymałość. Zostały zaprojektowane tak, by przenosić naprawdę spore obciążenia – jak w przypadku zielonych ogrodów na dachach.
Znakomicie nadają się więc do termoizolacji balkonów czy tarasów, gdzie planujemy stworzyć zielony zakątek, niezależnie do tego, czy będzie dziki jak urban jungle czy dystyngowany jak ogród angielski.
Źródło: styropmin.pl
Dodaj komentarz